czwartek, 12 czerwca 2014

Ale w sumie nie mogę w to uwierzyć; po raz kolejny od pamiętnego konkursu o UE w gimnazjum okazało się, że jeśli się bardzo czegoś chce, to można to osiągnąć ciężką pracą. Tak było również z piątką z matematyki w LO. 
Chyba (chyba na pewno) potrzebuję bodźców do wygrywania, nowych, trudnych wyzwań, czegoś, w co wierzę. 
Bo to nie jest tak, że zrezygnowałam z AMW ze względu własnych widzimisię. Ani też nie chodzi o to, że sobie na tej uczelni nie radziłam (pozdro, Dorotka!). Po prostu nie widziałam na niej perspektyw rozwoju. 
A to jest dla mnie sprawą pierwszorzędną. 
Bardzo poważnie do tego podchodzę; niejedni myślą, że zbyt poważnie, ale to wynika z czystej kalkulacji. 
Po co marnować 5-6 lat z życia? 
A potem płakać, że nie ma się pracy lub takową ma, ale nie pracuje się w zawodzie? 
Życie na morzu z pewnością byłoby piękną przygodą, tylko jak połączyć te dwa światy, które muszą współgrać ze sobą: życie osobiste i życie zawodowe? 
Racjonalnie myśląc, pewnie ciężko. Zwłaszcza dla kobiet, które chcą mieć dzieci. 
Lepiej więc zawczasu przetransformować swoje życie na swoją korzyść. 
Tak myślę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz