Ale w sumie nie mogę w to uwierzyć; po raz kolejny od pamiętnego konkursu o UE w gimnazjum okazało się, że jeśli się bardzo czegoś chce, to można to osiągnąć ciężką pracą. Tak było również z piątką z matematyki w LO.
Chyba (chyba na pewno) potrzebuję bodźców do wygrywania, nowych, trudnych wyzwań, czegoś, w co wierzę.
Bo to nie jest tak, że zrezygnowałam z AMW ze względu własnych widzimisię. Ani też nie chodzi o to, że sobie na tej uczelni nie radziłam (pozdro, Dorotka!). Po prostu nie widziałam na niej perspektyw rozwoju.
A to jest dla mnie sprawą pierwszorzędną.
Bardzo poważnie do tego podchodzę; niejedni myślą, że zbyt poważnie, ale to wynika z czystej kalkulacji.
Po co marnować 5-6 lat z życia?
A potem płakać, że nie ma się pracy lub takową ma, ale nie pracuje się w zawodzie?
Życie na morzu z pewnością byłoby piękną przygodą, tylko jak połączyć te dwa światy, które muszą współgrać ze sobą: życie osobiste i życie zawodowe?
Racjonalnie myśląc, pewnie ciężko. Zwłaszcza dla kobiet, które chcą mieć dzieci.
Lepiej więc zawczasu przetransformować swoje życie na swoją korzyść.
Tak myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz