środa, 11 czerwca 2014

Mimo wszystko mam bardzo ubogie życie, na dzień dzisiejszy. Tęsknię za papierowymi, długimi listami. Być może taki kiedyś napiszę do Agnieszki. Nie czytam zbyt wiele, choć chcę. Samotność zawsze lubiłam, ale nie mogę jej znieść przez dłuższy okres czasu. Mam ochotę zrobić coś szalonego. Pić wino na plaży o trzeciej w nocy i kąpać się nago w morzu. O. Na przykład. Jestem zbyt pochłonięta sprawą związaną ze studiami, akademikiem, stypendium socjalnym. Żyję tak, jakbym nie miała za chwilę dwudziestu a z co najmniej dwadzieścia pięć lat. Załatwiam sprawy, ponoszę odpowiedzialność za wszystko, co bezpośrednio dotyczy mnie. Powinnam nauczyć się już, że o problemach nie mówi się mamie. Mama mimo, że jest bardzo kochaną osobą, zbyt często histeryzuje i nie widzi obiektywnie sytuacji. Ale, co najważniejsze - już nie płaczę. Ostatnio zdarzyło mi się to tylko raz, gdy wylądowałam na krańcu świata, a dokładniej w Strzebielinie Morskim. Czułam się jak w starodawnej, opuszczonej, kowbojskiej wiosce. Zero życia prócz pani sprzedającej na PKP bilety, i to jeszcze tylko na SKMki, które bardzo rzadko jeżdżą. I tak ze łzami w oczach, czekałam półtora godziny na pociąg. Położyłam się na ławce, samotna, mając w torbie Piękny umysł, na którym i tak nie mogłam się skupić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz