piątek, 25 października 2013

Jest grubo po północy, a ja z kubkiem kawy siedzę i słucham {super zajebisty kawałek emocje na ful} oraz {siedemnastolatkę, której głos jest tak bardzo seksowny}. Podczas, gdy inni napierdalają się w barze tuż na dole. Tak też można - sprawdzanie granic wytrzymałości organizmu, eksperymenty, badania fizyczne. Oczywiście w międzyczasie ogarniam materiał, jestem pilną studentką, aż nadto pilną.
Dzisiaj rano weekend'owy dom. Zobaczę mamę. Pokażę jej, że nie mam paznokcia na dużym palcu lewej nogi. Widocznie za bardzo przypierdoliłam nim o coś, tak mówią dziewczyny z forum, nie wiem, nie wnikam. Obejrzę z nią The voice, pogadam, przytulę; już czekam.
Zadziwiają mnie E. i A. Nie chcą mieć mężów, dzieci. Dziwne. Założenie własnej rodziny wydaje mi się naturalną potrzebą człowieka. Być może jest inaczej, na pewno jest inaczej, skoro inni nie posiadają takiej potrzeby. Mam przeczucie, że zmienią kiedyś zdanie.
Okej, zbliża się druga (nie pamiętam, co oznacza ta godzina w mickiewiczowskich Dziadach), pora zebrać graty i do roboty, panowie.

czwartek, 24 października 2013


Powtórka z przeszłości (z podstawówki): większość mych znajomych stanowią mężczyźni. A to zdecydowanie dobrze, facetom bardziej ufam.
Oj, chciałabym znaleźć coś nowego w muzyce (to jest fajne, głośne, ale dzisiaj chcę ciszę). Chyba muszę posiedzieć trochę na laście. Bezdyskusyjnie. Ewentualnie zobaczyć, co z muzyki proponuje A., w wielu przypadkach mamy ten sam gust. Już dawno muzyka mi nie pomaga duchowo, chcę do tego wrócić, bo rzeczywiście kiedyś to miało miejsce. Co więcej, nawet w tej chwili mogę wskazać konkretne tytuły utworów związane z etapami mojego życia.
A.A. odszedł. Cóż mogę powiedzieć? Należą mu się podziękowania na  + pięćdziesiąt tysięcy znaków. Nie zgadzam się z decyzją PZPN. Nie od dziś wiadomo, że trener tworzy drużynę przez kilka, kilkanaście lat. Heh, całą tę sytuację przyrównałabym do działania środku przeciwbólowego. Bierzemy go, uśmierza nasz ból, ale nie rozwiązuje problemu od podszewki. Szkoda, że władze PZPN zdecydowały się na środek przeciwbólowy, a nie na gruntowne leczenie.
Dobra, koniec tych dywagacji. Przepisywanie notatek czeka (student's job). Jutro cały dzień wykładów + spotkanie cudownego człowieka. Nie wiem dlaczego, ale od zawsze do matematyków miałam ogromny szacunek. Od Johna Nasha się wszystko zaczęło. A teraz jest On, realny, namacalny, na którego wykłady mam zaszczyt co tydzień chodzić. Powinnam poważnie pomyśleć o doktoracie z matematyki.
(Edit: youtube podsunęło mi muzykę, której od paru dni szukałam)

poniedziałek, 14 października 2013

Za dużo rzeczy chcę robić w tej sekundzie. W drugiej zakładce ładuje się film, na biurku stoi gorąca herbata, gdzieś tam w kącie leżą, nieprzeczytane, stare książki (mmm), własnoręcznie wykonany plakat Batmana prosi o przyklejenie na szafę. Studia są fajne, ale wtedy gdy wykorzystujemy swój czas produktywnie. Mnie zawsze duża ilość czasu demotywowała do pracy. Odkładałam wszystko na później, zresztą dalej to robię. Gdy mój grafik zawalony jest w cholerę i niektóre rzeczy muszę wykonać "na wczoraj" jest wspaniale. Lubię być zmęczona, przynajmniej wtedy nie mam czasu na zbyt długie myślenie i dogłębną analizę. Od kilku dni nie potrafię odnaleźć spokoju, ciągle mam ochotę wyć, chociaż mimo to tego nie robię. Trzymam się jakoś. Powstrzymywane emocje z czasem się uaktywnią ze zdwojoną siłą - zdaję sobie z tego sprawę. W sobotę byłam w domu, kurwa, będąc tam wiem dlaczego chciałam/ chcę studiować nawigację. Byle daleko, paradoksalnie. Lubiłam spędzać czas z rodziną, ale bez niego. Zwykłe oglądanie telewizji siedząc z mamą na tapczanie sprawiało mi przyjemność i gdy pomyślę: "Oni teraz pewnie oglądają Lekarzy" serce mi się kraje. Ja też chcę, nie chcę tu być sama, chcę domowego ciepła bez niego. On wszystko psuje. Byłoby lepiej, gdyby go nie było, zdecydowanie. Ile razy chciało mi się przez niego płakać? Setki razy. Nawet w tę sobotę. Powstrzymywałam łzy, mój głos stał się cichutki, wydawałam niesłyszalne dźwięki. Kurwa, czemu on mnie tak krzywdzi? Mam dość. Psychicznie nie wyrabiam. Ta sytuacja wpływa na wszystko, co robię, myślę, czuję. Czemu przez niego muszę czuć się jak śmieć? Ja nie chcę, nie chcę, nie chcę. Potrzebuję czyjegoś mocnego ramienia, dobrego słowa, pocieszenia.