poniedziałek, 4 listopada 2013

Święta, święta i po świętach. Dziadek pokłócił się z tatą. Przykre, że mimo, że moja mama i tata są dwadzieścia lat po ślubie (niedawno była rocznica), dziadkowie nadal nie potrafią zaakceptować taty. Gdyby był pijakiem i przepijał swoją wypłatę, gdyby bił mamę, gdyby interesował się tylko czubkiem swojego nosa, to rozumiem - mieliby prawo, ale oni nie mają żadnych podstaw, przeciwnie, powinni go całować po stopach, bo on zapieprza dzień w dzień, ma ambicję zdobycia czegoś więcej w życiu, realizuje swoje pomysły i już na ten moment osiągnął więcej niż oni w swoim +60 życiu. A oni, kurwa, ciągle wyliczają ten ma to, tamten ma tamto, chwalą, ubóstwiają, a tata? No kurwa; źle się dzieje, oj źle. Współczuję mamie, która to strasznie przeżywa. Dziwne, że piszę to ja, ale jest to najprawdziwsza prawda.
Mmm, tak bardzo tego miejsca potrzebowałam; od kilku dni walczyłam ze sobą, żeby usiąść i konsekwentnie zapełnić tę kartkę. Towarzyszą mi Małpki, okej, może i jeszcze duchowo koleżanka zza ściany. Studia? Mają się dobrze. Muszę, powtarzam: muszę się jakoś wkręcić w tutejszą siatkówkę. Nie ma bata, jest siatkówka, jest zabawa. Podjęłam nawet inicjatywę. Poszłam i się spytałam trenera (który btw. nazywa się Zygadło, prawie jak Łukasz Żygadło, czaicie?) o której jest trening. Niestety <kurwa, kurwa, kurwa, + nieskończoność) nie pasuje mi. Mam w tym czasie zajęcia. Planuję jednak iść chociaż na mecz, spóźnię się dwadzieścia minut, ale co tam.
Muszę się w końcu zacząć uczyć. Wypożyczyłam tonę książek, myśląc, że będą one dla mnie motywacją. Chyba zapomniałam, dlaczego tu jestem. Pora sobie przypomnieć, bo zaległości są spore.
Śmieję się, że do domu wrócę dopiero na święta, hahahaha, to może być prawdą.
Chcę się spotkać z dziewczynami z O. teraz, już, natychmiast. No cóż, pora kończyć.
Byłam ostatnio na filmie o Jaśku Mela. Łzy się polały, koleżance też, więc jest dobrze, film udany. Historia niebanalna, znana pewnie większości z nas, ale zobrazowana idealnie. Obserwowałam ojca Jaśka. Twardy chłop, jakby to powiedzieli Kaszubi, stracił syna, drugiego tracił w szpitalu, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło (?). Pomyślałam sobie: taki właśnie powinien być ojciec: twardy, nieustępliwy, konsekwentny w działaniu, skory do walki o swoje dziecko. Tak, tak. Ponadto powinien umieć płakać.
Elektrotechnika czeka.
See you.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz