niedziela, 27 kwietnia 2014

Źle się czuję. Wpadam w swoją pułapkę pesymistycznych myśli. Boję się. Nie potrafię określić czego. Chcę zakopać się w łóżku i na jakiś czas z niego nie wychodzić. Płakałam. Teraz już tylko pozostało roztrzęsienie. Jak by każda część mojego ciała wołała pomocy nie otrzymując jej. Dużo jest rzeczy, które miałam zrobić 'na wczoraj'. Ale też są i takie, które wynikają z moich planów i spontanicznych pomysłów. Patrzę na to z bezsilnością. To jest jedna z wielu chwil, kiedy słowo 'chcę' nie ma powiązania z rzeczywistością. Zlepki słów, fragmenty, próbki, to wszystko, co w pewnym sensie mnie tworzy, nie daje mi spokoju. Nie ośmieliłabym się tego nazwać schizofrenią, raczej niepokojem duszy. Mam wilgotne dłonie. Za plecami czuję zapach strachu. Nienawidzę swojego ciała. Stoję. Bo tak jest prosto, nie potrafię zmusić się do jakiegokolwiek wysiłku. Pranie, sprzątanie, gotowanie, 'ogarnianie siebie' - zabiera mi całą energię. Czuję jakby mój kabel od zasilacza był odłączony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz