środa, 20 listopada 2013

Chyba muszę coś, cokolwiek zrobić, bo ostatnio emocjonalnie się niszczę. Wracam z zajęć do pustego mieszkania, dopijam zimną kawę ze śniadania, włączam muzykę na ful i mam ochotę wyć z wewnętrznego bólu. To nie tak, to nie tak ma być. Nastrój mam jak kobieta w ciąży, od ekspresji ćpuna do melancholii przechodzę od tak, przez mrugnięcie rzęs. Parzę kolejną kawę, nie pomaga, palić - nie palę (droga przyjemność), pić - nie piję, bo nie mam umiaru, a brak umiaru prowadzi do krzywdy, którą widzę na co dzień. (użalanie się, jakie to czasochłonne, o Pani) + (proszę, daj mi coś, co potrafi mnie jeszcze wzruszyć). 
Czemu mam wrażenie, że się powtarzam?
Jedna Pani pod filmikiem na youtube, napisała, że kiedyś miłość na ekranie przeżywało się jak swoją; otóż, Droga Pani, dzisiaj też tak jest, wielokrotnie tego doświadczyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz