Pierwszy trening w tym sezonie za mną. Pogoda zapowiada się obiecująco. Mam nadzieję, że żadnych przykrych niespodzianek nie będzie. Trzymam się planu, z czego jestem zadowolona. W środę przekonałam się jak bolesna może być konfrontacja z brutalną rzeczywistością. Niestety po raz kolejny jestem zmuszona do zmiany koncepcji - do matury zostały tylko cztery miesiące, ta magiczna czwórka zdecydowanie mi się nie podoba. W sumie, nie mam czasu na jakiekolwiek dywagacje, trzeba się wziąć do roboty. Strasznie to brzmi, nie lubię być aż tak konkretna. Zastanawiam się, co mogłabym więcej powiedzieć. O 2013 nie warto. Co roku odbywa się ta sama sesja z własnym sobą. To w moim przypadku nie przynosi skutku. Żaden roczny początek nie jest w stanie zmotywować mnie do pracy. Walczę sama ze sobą. W moim przypadku największym wrogiem jest brak systematyczności. Wszystko później wpada w nieprzyjemną rutynę. A tego nie lubię. Oglądam ostatnio dużo siatkówki, duży plus dla mnie. Sprawia mi to nieprzyzwoitą radość. Muszę pomyśleć o jakimś wypunktowanym planie, bo ten tekst wydaje mi się zbyt ciągły, jak na poruszany w nim temat. Zauważyłam, że od paru dni moja osobowość targana jest napływem dosyć ostrej wersji zazdrości. Zazdrość napędza mnie do działania, ale też troszeczkę niszczy od środka. Może to wynik braku poczucia własnej wartości, nie mam pojęcia. Przede mną punkt zwrotny - studniówka. O niej powinnam myśleć, o niej myślę, o niej będę myśleć. Pora czegoś posłuchać, dobranoc. Oraz tego, bo Adam jest taki seksowny.
Studniówka moja - ech wspomnień głupich czar... :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCzyli pamiętasz? Jest dobrze.